Miałam w weekend napisać kilka słów o Fashion Film Festivalu, zabrakło mi czasu i nadrobię to dzisiaj. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą - w czwartek (taki prezent dla samej siebie na Dzień Kobiet) odwiedziłam 1. edycję Warsaw Fashion Film Festival. Wybrałam się na dwa filmy - "Picture Me: A Model's Diary" i "Yves Saint Laurent - szalona miłość". Bardziej do mnie przemówił drugi, ale najpierw napiszę kilka słów o pierwszym.
Na dobry początek trailer:
"Picture Me: A Model's Diary" to wielokrotnie nagradzany dokument. To coś więcej niż film - A Model's Diary to spojrzenie wewnątrz świata mody. To bardzo surowy i osobisty wideo pamiętnik z życia Sary Ziff, modelki której twarz zdobi billboardy i okładki czasopism na całym świecie. Ziff i filmowiec Ole Schell blisko współpracują, bezwstydnie obnażając kulisy tzw. high fashion - sesje zdjęciowe z wybitnymi fotografami mody czy pokazy w Nowym Jorku, Mediolanie czy Paryżu. Szczere wywiady ze znanymi fotografami i projektantami pochodzą głównie z osobitych nagrań zrobionych przez samych modeli, których można oglądać w filmie. Jest to o tyle ciekawe i niespotykane, że ciężko znaleźć wypowiedzi tych osób gdziekolwiek. Film ze względu na treść oceniam bardzo wysoko. Ze względu na jakość oczywiście słabiej - część ujęć pochodzi z telefonów komórkowych i niestety ciężko jest je zrozumieć. Film w całości po angielsku - bez polskich napisów.
"Yves Saint Laurent - szalona miłość":
Film opowiada historię historię Yves Saint'a Laurent'a i jego partnera - Pierre'a Berge'a. Dokument o nieżyjącym już wybitnym projektancie. Pierre Berge mimo wielu rozczarowań ze strony Yves'a opowiada o nim niesamowite rzeczy, a wszystko to osadzone jest na wydarzeniu medialno-handlowym i artystycznym - aukcji i wspólnej kolekcji sztuki, którą Laurent pozostawił, a Berge nie chciał jej trzymać sam. Przez 50 lat wspólnego życia gromadzili je razem, a kolekcja stałą się bardzo pokaźna - została nazwana kolekcją stulecia i sprzedana za kilkaset milionów euro. Osobiście, najbardziej zainteresował mnie w tym filmie wizerunek Yves Saint Laurenta - określę go jednym słowem: zaskakujący. Znamy go jedynei jako projektanta i człowieka wielkiej sławy i sukcesu, a tutaj zobaczyć go można po prostu zdołowanego, który pije, zażywa narkotyki, bo nie może poradzić sobie z samym sobą. Film pokazuje, że mniej więcej od połowy lat 70. Yves Saint Laurent był w depresji, z której wychodził na 2 dni w roku. Wtedy wychodził na wybieg, pokazywał zaprojektowane przez siebie sukienki - kolekcja wiosna-lato i jesień-zima. Berge twierdzi, że tylko wtedy można było zobaczyć uśmiech na jego twarzy. Warto w tym miejscu podkreślić jak ważną rolę odegrał Berge w filmie - pozwała na bardzo osobiste pośmiertne spotkanie z Laurentem. Wpuszcza kamerzystów do ich wspólnych prywatnych apartamentów, pracowni, opowiadając przy o tym o ich najbardziej intymnych momentach. Film świetny. Polecam każdemu, ale z zaznaczeniem, że dla laika w dziedzinie mody można okazać się miejscami po prostu nudny. Dla mnie rewelacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz